Deepfake to tworzone przy pomocy sztucznej inteligencji nagrania audio albo filmy z udziałem ludzi, wyglądające na absolutnie prawdziwe, choć są kompletnym kłamstwem. W porównaniu z nimi tradycyjne „fejki”, czyli zmyślone wypowiedzi polityków, fałszywe informacje czy zdjęcia, zrobione zupełnie gdzie indziej, wydają się zabawą dzieci w przedszkolu.
Na filmach deepfake bohaterowie mówią rzeczy, których nigdy w rzeczywistości nie powiedzieli, albo robią rzeczy, których nigdy nie robili. Widzowie nie są w stanie zauważyć manipulacji, mają wrażenie całkowitej autentyczności obserwowanych scen.
Jeszcze kilka lat temu takie manipulowanie filmami było możliwe przy użyciu potężnych komputerów i wymagało tygodni pracy specjalistów. Dzisiaj wystarcza nawet kilka godzin i minimalne doświadczenie, a pracować można nawet na laptopie.
O deepfake’ach zaczęto mówić na początku roku 2018, kiedy pojawił się darmowy program sztucznej inteligencji nazwany FakeApp, który każdy mógł sobie ściągnąć – i może ściągnąć do dzisiaj program jest legalny. Żeby go używać trzeba mieć komputer ze świetną kartą graficzną i sporo umiejętności. Program umożliwia zastępowanie w filmie twarzy jakiejś osoby twarzą innej, której zdjęcia do programu wprowadzamy. Tych zdjęć program potrzebuje kilkaset, różnych ujęć różnych emocji. Po kilkugodzinnej pracy program tworzy nowy film, w którym bohater – czy bohaterka – ma już nową twarz. Twarz, której mimika pochodzi od oryginalnej postaci i która wygląda na całkowicie autentyczną. Nie ma mowy o żadnym ordynarnym przymocowaniu głowy do tułowia. To raczej naciągnięcie nowej skóry na głowę.
Fragment mojego tekstu o zjawisku deepfake, który ukazał się na Onet.pl 13 października 2018